środa, 11 stycznia 2017

czekamy



Telefon nie przestaje dzwonić. Przyjaciele, rodzina, znajomi pytają jak się czuję, ile jeszcze czasu zostało... Odpowiadam, że na końcówce wyglądam jak samica wieloryba i czuję się chyba jak osoba, która chodzi po polu minowym. Z jednej strony odczuwam swego rodzaju podekscytowanie bo już niedługo w naszym życiu pojawi się "nasz człowiek", a z drugiej strony czuję lęk przed tym co ma nastąpić, czyli przed porodem. Powtarzam sobie, że nie ja pierwsza i że nie ostatnia, że przecież od tego się nie umiera, że przeżyję i.... takie marne pocieszenia, ale nic innego nie wymyśliłam.
Mam  nadzieję, że jakoś szczęśliwie i szybko przejdzie ten poród. O tym co ma być dalej wolę nie myśleć. Poddam się chwili i będę nią żyła. Postanawiam, że najbliższe miesiące poświęcę sobie i Maleństwu, nie będę się z niczym spieszyć ani ścigać z wyobrażeniem o macierzyństwie. Już dziś zakupię książkę "Jak pokochać centra handlowe" Natalii Fiedorczuk-Cieślak, bo bardziej niż w instagramowe idealnie ubrane dzieci wierzę w kiepskość macierzyństwa i totalne zawirowania osobowościowe.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz