Jednym z moich marzeń w dzieciństwie było zostanie aktorką na starość (to chyba powinno być już?!). Marzyłam też o tym by być okulistką (to wówczas, gdy nosiłam okulary). Wracając jednak do dominującego marzenia o aktorstwie…
Miałam chyba 13 lat, gdy uczęszczałam do przyszkolnego teatrzyku, z którym występowaliśmy czasem przed lokalną publicznością. Często brałam udział w szkolnych przedstawieniach. Pamiętam też, gdy razem z przyjaciółkami Magdą i Asią robiłyśmy domowe próby do "Świtezianki" Adama Mickiewicza. O rany…to były czasy! ;)
Do skryptu "Wyrazistość mowy scenicznej", który dostałam kiedyś od pewnego aktora, zaglądam by od czasu do czasu pokatować swoją dykcję. Łatwo nie jest.
Trębacz trąbi na wieży, nikt temu nie wierzy.
Bartnik wlał w gardło cierpki płyn.
Kasia kupiła w sklepie kolorową konwekę.
Tracz tarł tarcicę tak takt w takt, jak takt w takt tarcicę tartak tarł.
Częstsi uczestnicy uczt czują często czczycę.
albo wiersze
„Nie pieprz Pietrze” Jan Brzechwa
Nie pieprz, Pietrze, pieprzem wieprza,
Wtedy szynka będzie lepsza.
Właśnie po to wieprza pieprzę,
Ależ będzie gorsze, Pietrze,
Kiedy w wieprza pieprz się wetrze!
Tak się sprzecza Piotr z Piotrową,
Wreszcie posłał po teściową.
Ta aż w boki się podeprze:
Wieprza pieprzysz, Pietrze, pieprzem?
Przecież wie to każdy kiep, że
Wieprze są bez pieprzu lepsze!
Piotr pomyślał: „Też nie lepsza!
No, i dalej pieprzy wieprza.
Poszli wreszcie do starosty,
Który znalazł sposób prosty:
Wieprza pieprz po prawej stronie,
Lecz Piotrowi nie dogadza.
Klepać biedę chcesz, to klepże,
A ja chcę sprzedawać wieprze.
Błaga żona: „Bądź już lepszy,
Nie pieprz wieprza!” A on pieprzy.
To Piotrową tak zgniewało,
Piotr zaś poszedł wprost do Wieprza
I utopił w Wieprzu wieprza.
Poleciała w niebo kupidyńska strzała –
to noc świętojańska, inako kupała.
Niecha nam piszczkowie pięknie zapiskają,
Głos dawamy trąbom, dudom, szałamajom!
Bogdaj brzmią gęśliczki, skrzypki i puzany,
Wżdyć rychło oświtnie nam dzionek zarany!
Odprawujmy społem pieśniczki i tańce,
nim jutrzenka swoim ozbłyśnie różańcem!
W złoty gąszcz wleciał chrząszcz, buczy.
Słowik śpiewać się uczy. W stawie ochoczo żaby rechoczą,
nad nimi komar bzyka. I to jest właśnie muzyka.
Szara pliszka w czarnym fraczku zatrzymała się na krzaczku,
by z jednego gorsu dziobkiem strzepnąć pyłku żółtą kroplę.
-O, jak nisko zaszło słońce, czas lecieć na żabi koncert.
Powyższe teksty pochodzą z przytoczonego skryptu, napisanego przez doc. Jadwigę Skupnik Kurowską i wydanego w 1987 roku.
Prawdziwe cacko w domowej bibliotece.