poniedziałek, 20 października 2014

Jesienna energia

























W październikową niedzielę zaświeciło słońce. A ja w końcu wyszłam na, pierwszy po ponad sześciu tygodniach, spacer!
Kontuzja nogi, a właściwie kostki, dała mi nową jakość życia. 
Najpierw otulona białym gipsem uziemiła mnie przez ponad dwa tygodnie w domu. Moimi nieodłącznymi koleżankami zostały dwie laski, bez których druga noga czuła się bardzo obciążona gdy podskakiwałam i gdy musiała dźwigać tę 60-kilową masę. Później na kolejne trzy tygodnie białą ciężką skarpetę zastąpił stabilizator w supermodnym kolorze granatu. Wciąż jednak dom i ewentualnie przychodnia lekarska z panem doktorem były jedynymi miejscami, w których przebywałam.
W domu nie nudziłam się wcale. Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział, a ja zapamiętałam na zawsze, że „inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą”. Ten czas wykorzystałam w 150%. Zapoznałam się z dorobkiem kilku wybitnych fotografów, w końcu miałam czas na spokojne oglądanie galerii IN-PUBLIC, NAPOIMAGES, Sylvii Pogody, odkryłam też kilka ciekawych fotografujących dziewczyn... Odpoczęłam, odetchnęłam, nabrałam dystansu do ludzi, do pośpiechu, do mało wartych uwagi intryg...

Teraz, gdy w końcu pewien uzdolniony fizjoterapeuta pomógł mi wrócić do fizycznej sprawności, wyszłam na spacer. I cieszyłam się jak dziecko widząc jesienne zachodzące słońce i paletę jesiennych kolorów. To są zdecydowanie moje barwy. Te wszystkie przygaszone żółcie, szarości, czerwienie, buletkowa zieleń… 
Czy ten areszt domowy tak podziałał, że zupełnie inaczej widzę Jesień? Że gotowa jestem powiedzieć, że wolę ją bardziej niż Wiosnę? Uspokaja i wycisza. Daje wrażenie utulania do snu. 
A przecież sen jest potrzebny, by nabrać energii...

Oczywiście, nie życzę nikomu choroby. Ale jeśli już się komuś przydarzy i odsunie go od ludzi, 
to  warto postarać się skorzystać z tego i skupić się na tym wszystkim, na co zwykle brakuje czasu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz